Myślałam, że kolejnym postem będzie opis jutrzejszego Biegu Niepodległości. Jednak muszę na gorąco, tu i teraz, opisać wizytę, która właśnie się zakończyła, więc siadam i piszę! :)
Zacznę od początku pewnej znajomości. Odkąd zaczęłam brać udział w zorganizowanych biegach spotykam osobiście i widuje na listach startowych tych samych ludzi, z niektórymi pozdrawiamy się przed i gratulujemy po zawodach, a z niektórymi nawet, można powiedzieć, że się zaprzyjaźniłam. Do takich osób należy Stasiu Niwiński, którego widywałam na wcześniejszych biegach, ale poznaliśmy się na tegorocznym półmaratonie Gochów w Bytowie. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, bo cały czas poszerza się moje grono znajomych biegaczy, jednak jestem dumna z tej znajomości dlatego, że Stasiu jest ogólnie znaną osobowością wśród trójmiejskich biegaczy :) Urodził się w 1934 roku, jest emerytowanym nauczycielem wychowania fizycznego, ma na swoim koncie liczne sukcesy sportowe w biegach przez plotki i pomimo swojego zasłużonego już wieku cały czas pozostaje aktywny sportowo. Znajomość ze Stasiem uświadamia mi jak cudownym sposobem na życie, zdrowie i młodość ducha jest bieganie.
Jak już wspomniałam, Stasia poznałam w Bytowie 4 czerwca. Zaczęliśmy rozmawiać na trasie i biegliśmy około 5 km w trójkę (ja, Stasiu i Zosia) tempem konwersacyjnym w trzydziestostopniowym upale. Potem rozmawialiśmy na mecie, gratulowałam nagrody za zajęcie drugiego miejsca w kategorii M 70+.
Następne nasze spotkanie miało miejsce po biegu św. Dominika, 6 sierpnia. To spotkanie nie było bez znaczenia, gdyż przeszliśmy ze Stasiem na “ty”. Symbolicznie przełamaliśmy się bananem i upamiętniliśmy tą chwilę na zdjęciu :) Po biegu podwieźliśmy Stasia do domu, który jak się okazało, mieszka niedaleko nas.
Już wtedy umawialiśmy się na kolejny bieg, czyli na półmaraton Lechitów w Gnieźnie, 17 września. I tak tez się stało. Przed startem, przy katedrze gnieźnieńskiej, zauważyłam Stasia w aucie razem z żoną i znajomymi. Przywitaliśmy się i razem pojechaliśmy podstawionym autokarem na start do Ostrowa Lednickiego. Tam - wspólna rozgrzewka i pogawędki, bo Stasiu to gaduła jest :) 77-letni zawodnik na metę przybył 7 minut po mnie.
Pewnego wrześniowego wieczoru spotkała mnie bardzo miła niespodzianka. Wróciłam wtedy później do domu, zmęczona po pracy i aerobiku. Niespodziewanie czekał na mnie mąż, który wcześniej wrócił z wyjazdu służbowego. Jednak to nie tą niespodziankę mam na myśli :) Wojtek wręczył mi świstek papieru, który zastał wciśnięty w drzwi wejściowe do naszego mieszkania. To Stasiu odnalazł mój adres i zawiadamiał mnie o spotkaniu w Klubie Weteranów, a właściwie o urodzinowym poczęstunku pana Mariana Parusińskiego, również zasłużonego gdańskiego biegacza, który kończył 89 lat. Wzruszyła mnie ta wiadomość napisana drżącą ręką starszego pana. Pomyślałam wtedy, że choćby dla opisania takich uroczych gestów warto założyć bloga i je opisać.
Ostatnio widziałam się ze Stasiem na Biegu Politechniki Gdańskiej 28 października, gdzie uścisnęliśmy się serdecznie i gdzie wszystkim moim znajomym przedstawił się jako ten, którego Kasia jest fanką, po czym dodał, że on też jest moim fanem :) Zdjęcie z tego wieczoru zamieściłam w poście pt Weekend na Medal. Stasiu stwierdził: “za rok Parusiński będzie kończył 90 lat to też będzie okazja się spotkać, a za trzy lata ja 80, więc nic straconego”.
Dziś wieczorem niespodziewanie zadzwonił domofon. Zignorowałam go, ale dzwonił uparcie, więc zapytałam kto tam, a z drugiej strony odezwał się ... Staszek :) Umówiliśmy się na jutrzejszy bieg. Pojedziemy razem autem. Dostałam pęczek rzodkiewek, "zamiast kwiatów" :)
o Stasiu - Historie najstarszych biegaczy z Trójmiasta
o Stasiu - Historie najstarszych biegaczy z Trójmiasta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz