sobota, 19 listopada 2011

Spotkania

Dziś planowałam przebiec 5-7 km. Dopiero po 6 km poczułam, że rozluźniają mi się mięśnie dolnych partii nóg i zaczęło mi się lekko biec. Zrobiłam zatem dziś dyszkę, czego nie widać na SportsTrakerze, ale to dlatego, że nie liczę rozgrzewki/dobiegu do parku.


Zanim poszłam biegać wpadł Stasiu podrzucając w biegu (dosłownie!) wydrukowane wyniki Biegu Sambora, ulotkę informacyjną o Biegu Kazimierza Modzelewskiego 8 stycznia 2012 i darmową osiedlową gazetę. Stasiu przeanalizował wyniki i stwierdził, że gdybym była kategorię wyżej to zajęłabym trzecie miejsce. Stwierdzam, że jeśli dobrze się rozbiegam to za trzy lata, kiedy to wejdę faktycznie w następną kategorię wiekową, będę miała lepsze statystyki. Mam to szczęście, że wciąż biega mało kobiet.

Biegnąc dziś mijałam wielu spacerowiczów, zaledwie kilku biegaczy i sporo rowerzystów. Na deptaku w okolicach Brzeźna zaczepił mnie jeden z nich. "Miłego dnia!" - krzyknął. Usłyszawszy pozdrowienie wyjęłam jedną słuchawkę z ucha, uśmiechnęłam się i  podziękowałam.
- Na rowerku też Pani jeździ?
- Raczej biegam
- To moglibyśmy się umówić i kiedyś razem pobiegać
- Biegam razem z mężem
- Ach, przepraszam bardzo! Naprawdę bardzo przepraszam!
I odjechał. Potem jeszcze raz minęliśmy się wymieniając uśmiechy.

Pobiegłam dalej w stronę mola w Brzeźnie. Z daleka zauważyłam, że na środku deptaka stoi wózek dla niepełnosprawnych. Zbliżając się rozpoznałam  Zbigniewa Stefaniaka, który o kulach pokonuje długodystansowe biegi. Gdy go mijałam krzyknął do mnie:
- Super! Ja też biegam!
- Wiem, widziałam i podziwiam!
Pierwszy raz widziałam Zbigniewa w Pucku na półmaratonie. Jest w moim wieku. Wystartował o wiele wcześniej, aby być na mecie z czasem 4:17:05. Na wózku przyjechał też, aby wziąć udział w Gdańsk biega. Widziałam jak schodził z wózka i brnął o kulach przez piasek na plaży.



Po biegu został zaproszony na scenę i w kilku zdaniach opowiedział o swojej pasji do pokonywania słabości. Wszyscy z podziwem patrzyli na Zbigniewa. Dziś siedział na wózku trzymając w ręce wysoką puszkę. Uświadomiłam sobie dopiero po chwili, że siedział tam i prosił przechodniów o pieniądze. Zrobiło mi się przykro i bardzo smutno. Dziś na pewno nikt nie patrzył na niego tak jak wtedy, gdy był na scenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz