niedziela, 24 czerwca 2012

W Rudawie pod górę

Czas najwyższy wspomnieć kilka słów o półmaratonie w Rudawie, który odbył się 10 czerwca, bo za pasem już kolejny bieg - Świętojański, 7 lipca.
Impreza ogólnie dobrze zorganizowana. Zaskoczeniem były chipy do pomiaru czasu wklejone pod spodem numerów startowych. Tego jeszcze nie widziałam. Bardzo praktyczna sprawa. Nie zaszkodziły im nawet strumienie wody z wężów strażackich.
Bieg zaliczam do jednych z trudniejszych pod względem trasy. Nie trenowałam oszczędzając więzadło, które nadwyrężyłam sobie na Papierniku 4 tygodnie wcześniej. Wahałam się czy w ogóle biec. Zakupiłam opaskę uciskową i wystartowałam. Dwa pierwsze podbiegi pokonałam z umiarkowana zadyszką, ale kolejne przychodziły mi z coraz większą trudnością. Odłączyłam się od Doroty, która dzielnie parła na przód mając w nogach wiele leśnych treningów, gdzie trasy są zróżnicowane i jakby nie było budują siłę. Nie chcąc forsować zdrowia podchodziłam, (tak, niestety tak!) pod kolejne wzniesienia i w rezultacie dotarłam na metę z najgorszym jak do tej pory czasem półmaratonu, 2:18:28.
Dorota, która po raz pierwszy wystartowała na dystansie 21.097 km, zaliczyła bieg w czasie 2:07:14. W klasyfikacji nauczycieli zajęła 21 pozycję na 26 zgłoszonych.
Na mecie czekali na nas nasi kibice i fotografowie, czyli Brydzia, Lidzia i Michał.
Po posiłku (grochówa + piwo) udaliśmy się z powrotem do Krakowa, a potem na północ!

To mamy ten chip czy nie mamy?
trasa biegu

do mety 500 m

Nie mogę oprzeć się dodaniu kliku zdjęć z czarującego Tyńca, w którym absolutnie się zakochałam. Oddalona od centrum Krakowa o zaledwie 12 km dzielnica miasta w niczym nie przypomina części tak wielkiej aglomeracji, jaką jest Kraków.


w sklepie u Benedyktynów ... mniam ...


niedziela, 3 czerwca 2012

Wielki Przejazd Rowerowy

W związku z przerwą w treningach ze względu na nadwyrężone więzadło oraz nieodpartym pragnieniem jakiejkolwiek aktywności fizycznej na świeżym powietrzu pokonałam dziś blisko 30 km na rowerze.
Drugi rok z rzędu, w tym samym składzie, wzięliśmy udział w Wielkim Przejeździe Rowerowym z Gdańska do Sopotu. Przejazd składał się z dwóch grup - peletonu południowego ruszającego z Gdańska oraz peletonu północnego ruszającego z Wejherowa, przez Redę, Rumię i Gdynię. Obie grupy spotkały się w Łazienkach Północnych w Sopocie.

Ta niebieska flaga to ja!
 źródło zdjęć powyżej

"Celem Wielkiego Przejazdu Rowerowego jest przede wszystkim celebracja wolności poruszania się, jaką daje rower! Chcemy także zachęcić więcej osób do korzystania na co dzień z tego wygodnego środka komunikacji. Twój udział w przejeździe to wyraz poparcia dla idei zrównoważonego transportu w mieście, uspokojenia (ograniczenia) ruchu samochodowego, budowy dróg rowerowych, poprawy bezpieczeństwa pieszych i rowerzystów, poprawy i rozwoju transportu publicznego."
źródło

Wyjątkową atrakcją tegorocznego przejazdu była możliwość zobaczenia nadjeżdżającej z przeciwka "rzeki" rowerzystów z Wejherowa i okolic. Mijaliśmy się na Al. Niepodległości w Sopocie jadąc na dwóch przeciwnych pasach jezdni, machając sobie na wzajem :)
Przed biegiem można było wypełnić ankietę oceniającą gdańską infrastrukturę rowerową, natomiast po biegu zrelaksować się na trawniku w sopockich Łazienkach.
Przed startem. Gadżet musi być!


Z tylu serwis rowerowy za free!

Stonoga - zwycięzca konkursu za najlepsze przebranie. Zgarnął ... rower :)
W Gdańsku również trwają obchody 60 rocznicy koronacji królowej Anglii, Elżbiety II :) Świetny pomysł!
W momencie, kiedy wszyscy uczestnicy dojechali do celu, jednocześnie podnieśliśmy swoje rumaki do góry :)